"Całowałem się z twoją siostrą. Jest naprawdę gorąca."
Wściekłość wylewała się z niej, z każdym kolejnym krokiem. Miała wrażenie, że jej serce wyskoczy z piersi. Chociaż zostało już rozerwane, nadal biło i pompowało tę niepotrzebną krew. Weszła po schodach czując jak niesie za sobą aurę burzy.
Otworzyła drzwi z hukiem. Wpadła do środka i przeszukała cały dom. Odnalazła Megan w salonie rozmawiającą przez telefon. Uśmiechała się owijając końcówki swoich włosów wokół palca. Akurat żegnała się cmoknięciem i krótkim "Do zobaczenia, Zaynie".
Nie zdążyła nawet zareagować, gdy Effie dopadła ją w swoje szpony. Młodsza wczepiła dłoń w włosy i pociągnęła, zmuszając dziewczynę do wstania z kanapy.
Nie zdążyła nawet zareagować, gdy Effie dopadła ją w swoje szpony. Młodsza wczepiła dłoń w włosy i pociągnęła, zmuszając dziewczynę do wstania z kanapy.
-Ty suko!- wrzeszczała Effie.- Jak mogłaś mi to zrobić?!
-Cholera, o co ci chodzi Ef?- zawyła Megan próbując się wyrwać.
-Nie udawaj, że nie wiesz, Meg!
-Najwyraźniej nie jestem tak powalona jak ty!- warknęła starsza wbijając paznokcie w brzuch Effie.
-Zabieraj te łapy!- młodsza wykręciła ręce Megan i trzymała w solidnym uścisku.- Doskonale wiedziałaś, jak bardzo zależało mi na Jose! A jednak postanowiłaś go uwieść!
-Jose? Ten głupek? Uwierz mi Effie, jeśli nie ja to inna by go zainteresowała- miedziane włosy opadały na twarz Megan, kiedy ta spoglądała na swoją siostrę.
-A więc nie żałujesz!- krzyknęła Effie zalewając się łzami.- Ty zdziro!- i z całej siły pchnęła siostrę o róg szafy z porcelaną.
Megan uderzyła o nią, a na jej nieskalanej skórze, pojawiła się rysa. Dziewczyna czuła, że ubywa jej krwi, ale to zignorowała. Oddychając głęboko, przytrzymując się szafy podniosła się. Prawa brew była źródłem krwi. To z niej spłynęła czerwień na policzek. Z tego małego dumnego noska też sączyła się krew. Cieniutkim strumyczkiem, ale jednak.
Effie czuła mściwą satysfakcję z tego, że siostra wyglądała tak bezbronnie. Że udało się ją oszpecić.
-To dla twojego dobra, Effie- wyszeptała Meg słodkim głosem.
-Moje serce jakoś się dobrze nie czuje- zawyła młodsza siostra.
-Zaufaj mi. Znam mężczyzn. Prędzej czy później zgaszą ten ogień, który jest w tobie- wskazała długim palcem na pierś siostry.
-Ale...
Megan przechyliła głowę na bok i uśmiechnęła się lekko.
-Zrobiłam to, żeby cię chronić. Bo tak bardzo cię kocham, Ef.
Wybudzona z transu. Przyłapałam się na wpatrywaniu w płonący ogień zapalniczki. Był tak blisko, czułam smród gazu. Wyjęłam papierosa z ust i zgasiłam płomień. Potarłam nerwowo czoło. Nie miałam ochoty zapalić. Było źle. Zsunęłam nogi na panele i nieruchomiejąc na minutę próbowałam przypomnieć sobie, co tak właściwie się stało.
Byłam w indyjskim sklepie, który okazał się mieć drugie dno. Klub. A w nim morze rozpusty, pożądania i grzechu. Wszystko co złe tliło się tam. Później rozmowa z barmanem. Wydawał się być w porządku. Właśnie. "Wydawał". Byłam przekonana, że to on dosypał czegoś do mojego drinka, przez co kilka chwil później zemdlałam w toalecie. Obudziła mnie tancerka klubu. Pomogła wstać. A gdy zobaczyłam swoje odbicie w lustrze...
Poszłam do łazienki i ociągając się zbliżyłam swoje ciało do lustra. Wciągnęłam powietrze i podciągnęłam lekko bordową koszulkę.
-Boże...
Wypuściłam ze świstem powietrze. Gdzieś w oddali usłyszałam dzwonek mojej komórki. Nie obchodziło mnie to, że Zayn dzwonił... po raz dwudziesty. Liczyło się dla mnie tylko to, co widziałam. A widziałam okropieństwo.
Pod pępkiem widniała rana w kształcie serca. Zupełnie nie przypadkowa. Ktoś zrobił to. Z pełną świadomością wziął w dłoń nóż, albo inne ostrze i wyrył na podbrzuszu serce. Wyrył coś, co oznaczało miłość.
Otarłam swoje łzy, nie mogąc znieść ich gorącej temperatury. I ich żałosnego zapachu. Czułam się tak samotna i bezbronna. Ktoś oszpecił mnie na całe życie. Zakryłam brzuch. Wróciłam do pokoju i sięgając po telefon mogłam odczytać wiadomość.
Od: Zayn
Effie wiem, że jesteś dostępna.
Więc z łaski swojej ODBIERZ TEN CHOLERNY TELEFON.
Proszę.
Prychnęłam pod nosem i szybko wybrałam numer komisarza Halea, uciekając przed nadciągającym połączeniem od Malika.
-Gregory Hale, słucham?- rozbrzmiał jego niski głos, lekko zaspany. W końcu był poranek.
-Dzień dobry... Tutaj Effie.
-Effie?
-Ta od morderstwa Megan Blake. Siostra...
-Pamiętam cię. Po prostu zdziwiłem się, że dzwonisz tak wcześnie. W dodatku bez uprzedzenia. Dzień po tym jak się widzieliśmy. Chyba robisz postępy.
-Niestety nie mam dzisiaj nastroju na żarty. Wczoraj zdarzyło się coś... coś złego i chciałabym ci o tym opowiedzieć.
-O dziewiątej będę w komisariacie. Przyjdź jak najszybciej.
-Dobrze. Dziękuję.
Nie czekając na reakcję z jego strony, rozłączyłam się. Zebrałam resztki swojej odwagi, chcąc iść się poskarżyć... Bo ktoś mi wyrył serce. Bo tak bardzo mnie kocha.
Zapukałam grzecznie zanim zza drzwi dobiegł mnie głos Grega.
-Proszę!
-Dzień dobry- uśmiechnęłam się niemrawo wsuwając się do gabinetu niczym cień.
-Jezus, Effie- okulary zsunęły się z nosa komisarza.- Wyglądasz... Mizernie.
Och, doprawdy? Ujęłabym to inaczej "Wyglądasz jak otchłań. Bez duszy i krwi.".
-Przez cały czas zastanawiałam się czy powiedzieć o tym- oblizałam usta podchodząc bliżej biurka.
-To o czym mówimy tutaj, zostaje tutaj. Nie ma się czego bać, Ef. Tutaj ściany są martwe. Nie mają uszu.
Zaśmiałam się pod nosem. Usiadłam na fotelu. Opowiadałam niechętnie. Każdy kolejny wyraz, kolejne zdanie przychodziło mi coraz ciężej. Bałam się, że za moment znów poczuję chłód tego ostrza. Że zobaczę twarz tego, kto to zrobił. A miałam straszne przeczucia.
-Nie pamiętam co się działo- kończyłam.- Widziałam tylko złote oczy i rozmazaną twarz. Pozostawił po sobie pamiątkę...- wstałam z fotela.- Takie małe wyznanie miłosne- powiedziałam ironicznie.
Uniosłam lekko bluzkę ukazując częściowo zaschniętą ranę w kształcie serca. Już wtedy wiedziałam, że będzie blizna. Miałam świadomość, że to zostanie ze mną do końca życia.
-Chryste- wyszeptał Greg wstając z miejsca.
Podszedł bliżej i przyjrzał się ranie. Syknął, jakby mógł poczuć ten ból i pieczenie, które mi doskwierało. Zza drzwi dobiegły donośne głosy. Ktoś się kłócił na korytarzu. Greg uniósł wzrok na zegar i poprawił okulary.
-Posłuchaj, Effie. Chwilę po tym jak do mnie dzwoniłaś...
Ktoś nacisnął klamkę pomimo wyraźnych zakazów. Wparował do środka niczym burza, nie mając za grosz cierpliwości. Moje serce zrobiło naburmuszoną minę i obrażone zatrzymało się. Przez kilka chwil nie mogłam wydobyć z siebie nawet jęknięcia. A kiedy złote spojrzenie pocałowało moje... Cały świat zyskał barw. Potem nadeszło wspomnienie z wczoraj, gdy całował ładną brunetkę. I wszystko stało się czarno- białe.
-Co on tu do cholery robi?- warknęłam w stronę komisarza.
Gówno mnie obchodziło, że byłam niegrzeczna. Malik też był.
-Właśnie to chciałem ci powiedzieć- westchnął Greg.- Zayn zadzwonił do mnie zaraz po tobie. Martwił się o ciebie.
-Doprawdy?- uniosłam brew mierząc Zayna.- Wczoraj martwił się o kogoś innego...
-Gdybyś do diabła odebrała ten telefon, dowiedziałabyś się o co chodziło.
-A więc to moja wina?!- uniosłam ton.
-Cisza!- zaoponował Greg.- Swoje sercowe rozterki będziecie załatwiać za chwilę. Teraz spiszę tylko wypadek Effie i możecie wyjść.
-Miałaś wypadek?- Zayn spoważniał .
I choć dzielił nas fotel, byłabym, gotowa rzucić się przez niego i wtulić w Zayna. Poczuć jego silne ramiona wokół mojego pasa. Tak blisko ciepła, którego potrzebowałam. Chciałam, żeby powiedział "wszystko będzie dobrze".
-Nie powinno cię to obchodzić- mruknęłam chłodno nie spuszczając z niego wzroku.
-Effie powiedz mi jeszcze raz... Co pamiętasz z wyglądu sprawcy?- zapytał Greg skrobiąc coś w notatniku.
-Złote oczy- mówiłam patrząc na Zayna.- Zupełnie takie jak ma Malik. I tatuaże na rękach. Pamiętam też zapach cytrusów. Ale nic poza tym. Nie wiem czy był wysoki, czy niski. Czy miał kwadratową szczękę, czy może owalną twarz. Nie wiem- zamknęłam oczy powracając do okropnego wspomnienia.
W pokoju zapanowała cisza przerwana tykaniem zegara.
-W takim razie- komisarz chrząknął.- Może powinnaś jechać z tym do szpitala?
-Po co?- mruknęłam kładąc dłoń na swoim brzuchu.- Nie chcę, żeby ktoś jeszcze o tym wiedział.
-Cóż... to twoja decyzja. Jesteś pełnoletnia- powiedział komisarz.- Poinformuję cię, jeśli będą jakieś postępy.
-Oczywiście. Dziękuję- uśmiechnęłam się lekko i wyszłam z gabinetu.
Sądziłam, że wyjdzie za mną. Ale nic takiego się nie wydarzyło. Samotnie zeszłam po schodach, nie wykonując żadnych gwałtownych ruchów, aby przypadkiem rana na brzuchu nie popękała. Pchnęłam ciężkie drzwi i zadrżałam pod wpływem zimnego powietrza.
Chwila... Nie tylko dlatego.
Nie mogłam się ruszyć. Coś mnie trzymało za rękę. Obróciłam się stając twarzą w twarz z Zaynem. A sądziłam, że za mną nie pójdzie. Niespodzianka.
-Czego chcesz?- zapytałam wyrywając dłoń.
-Chciałbym ci to wyjaśnić. To co wczoraj widziałaś. Ja...
-W porządku- przerwałam mu.- Nie musisz niczego wyjaśniać.
Ten dziwny spokój i cisza, która przebijała przeze mnie, była wręcz onieśmielająca. Nie chciałam taka być. Chciałam na niego nakrzyczeć, obrazić, uderzyć... Ale gdzieś w głębi wolałam po prostu żyć w wielkiej niewiadomej.
-Ale chcę.
Otworzyłam szeroko oczy wpatrując się w twarz chłopaka, jak w coś abstrakcyjnego, nie istniejącego. Przecież to nie mógł być Zayn. Zayn był aroganckim dupkiem, którego serce można było szybko pocieszyć. Taki był Malik z przeszłości. Nie mogłam pojąć, że przez ten czas narodził się nowy Malik. Coś w nim pękło. I chyba zaczął mi pokazywać, jak głęboka to rysa.
-Chodź Effie. Mamy sobie wiele do wyjaśnienia- skinął na samochód zaparkowany po przeciwnej stronie ulicy.
Przez całą drogę nie śmiałam się odezwać. Wpatrywałam się w obrazy za oknem. Zayn także powrócił do starego nurtu. Jego twarz wyrażała zmęczenie i smutek. Bardzo chciałam go pocałować. Całą drogę, nawet stojąc pod domem i otwierając drzwi. Chciałam go przytulić i wykrzyczeć, dlaczego mi to zrobił. Dlaczego zrobił to dziewczynie, która się w nim zakochała.
Wchodząc do salonu, chciałam go przytulić. Już wyciągałam dłoń do jego ramienia, kiedy nagle poczułam okropny ból rany. Syknęłam i zgięłam się w pół.
-Cholera- pisnęłam.
Zayn odwrócił się w mgnieniu oka.
-Co się dzieje Effie?- zapytał zaniepokojony.
-Mój brzuch...- zdołałam tylko wychrypieć.
Twarz chłopaka zbledła. Jego oczy zakrył jakiś cień. Cień smutku i szarości. Widziałam jak sztywniał, kiedy próbowałam się wyprostować. Nie wiedziałam o czym myślał. Ale najwyraźniej o niczym przyjemnym.
-Jesteś w ciąży?
Przez kilka sekund wpatrywałam się w niego niczym głupia. A potem roześmiałam się, choć rana piekła niczym żywy ogień. Nie mogłam uwierzyć, że on... To było nierealne.
-Nie- parsknęłam śmiechem.- Na szczęście.
-Dokładnie- wypuścił ze świstem powietrze.- Na szczęście. Chyba urwałbym głowę temu, który by cię dotknął...- oparł dłonie na biodrach.- Przecież masz tylko osiemnaście lat.
Chociaż próbował zasłonić się moim wiekiem, w głębi jego oczu widziałam ogromną ulgę. Ciekawe czy bardzo by się pogniewał, gdybym jednak była w ciąży.
-A więc co ci jest?- zapytał podchodząc bliżej.
-Nieważne- machnęłam ręką.- To tylko mała rana... Może później ci powiem...
-Ale...
-Chciałeś mi coś wyjaśnić, czy nie?- zmrużyłam oczy na nowo zamieniając się w Effie Jędzę.
Zayn zacisnął usta i skrzyżował ręce na piersi. Krążył po pokoju, nie mogąc wydobyć z siebie żadnego słowa. W końcu jednak spuścił wzrok na podłogę i postanowił coś powiedzieć.
-To była zapłata.
-Że co?- zmarszczyłam brwi.
-Takiej zapłaty chciała ta dziewczyna. Od kilku lat podkochuje się we mnie. Ale niestety moje serce było zajęte. Teraz postanowiła na nowo zawalczyć- prychnął.- Za towar, który chciałem przekazać Gregowi, miałem ją pocałować.
-I myślisz, że ci uwierzę?- uśmiechnęłam się pod nosem.- To naprawdę najgorsze wytłumaczenie jakie w życiu słyszałam- pokręciłam głową z rozbawieniem.
-To prawda, Effie. A ty jak zwykle próbujesz od niej uciec.
Podeszłam bliżej niego marszcząc brwi.
-Co to ma znaczyć?- warknęłam.
-Wolisz żyć w kłamstwie niż poznać prawdę. Tak samo było z Megan. Choć dawała ci tyle wyraźnych znaków, nigdy nie mogłaś przyjąć do wiadomości, że starsza siostra nie była aniołem.
-Może miała swoje wzloty i upadki, ale to nie oznacza...
-Megan był okrutna, przyznaj to w końcu- syknął podchodząc jeszcze bliżej.- Zdradzała, bawiła się ludźmi, kłamała, upijała się do nieprzytomności, ale to i tak tylko część przygód jakie miała! W całą resztę, również mogłabyś nie uwierzyć, bo przecież Megan nigdy nie straciła skrzydeł!- krzyczał.- Zrozum w końcu Effie, że ona nie była taka, za jaką ją uważałaś. Cały czas grała.
-Tak jak ty- szepnęłam.- Dlatego tak cholernie do siebie pasowaliście. Bawicie się ludźmi, oboje. Może tak naprawdę nigdy się nie dowiem, jaki jesteś...
Wyminęłam go podążając w kierunku korytarza.
-Jestem właśnie taki, jakim mnie potrzebujesz.
Zatrzymałam się w pół kroku. Już wcześniej skierował do mnie podobne słowa. Wtedy, gdy tajemniczy ktoś odtworzył nagranie wideo na skraju lasu. Powiedział "Jestem właśnie takim, jakiego potrzebujesz". Ale wtedy go odrzuciłam... Tylko po to, by potem i tak wrócić.
Wszystko sprowadzało się do jednego. I tak wracałam do Zayna. Nie mogłam znieść myśli, że mogłabym go nie spotkać. Że już nigdy nie usłyszałabym jego głosu, cudownego dotyku. Więc po co to całe przedstawienie? Gdzieś w głębi wiedziałam, że to całe stawianie oporu jest bezsensowne. Gdzieś w głębi wierzyłam, że Zayn mówi prawdę.
Może lubiłam udawać Effie Będęcięodpychaćaletaknaprawdęniechcężebyśodchodził Blake?
-A więc dlaczego mnie zostawiałeś? Dlaczego tyle razy mówiłeś, że to się nie uda? Może znów masz w planach odejść?- naskoczyłam na niego.
-To co zobaczyłem w twoich oczach, wczoraj w klubie- powolnym krokiem zbliżył się do mnie.- Ten chłód i zawód... Dotarło do mnie, że to już nie jest zabawa Effie. Że zależy mi na tobie, bardziej niż... Bardziej niż kiedykolwiek.
Pomimo tych słodkich jak miód słów, zamykając oczy nadal widziałam go z tą brunetką. Pomimo tego, że jego słowa tak pięknie mnie pogłaskały, nie potrafiłam wymazać z głowy tego wspomnienia. Nie. Jeszcze nie.
-Szkoda, że dopiero teraz to pojąłeś- objęłam się ramionami, pocierając dłonią jedno z nich. Zupełnie jakby było mi zimno. Zupełnie jakbym zamarzała.
-Szkoda, że musiałem się o tym przekonać w taki sposób- powiedział cicho spuszczając głowę.- Naprawdę mi przykro Effie.
Uniósł dłoń z zamiarem muśnięcia mojego policzka. Lecz zauważywszy wyraz mojej twarzy, opuścił rękę wzdłuż ciała. Westchnął zrezygnowany i mijając mnie powiedział:
-Chyba już pójdę.
Chciałam żeby wyszedł. I nie chciałam, żeby mnie zostawiał. Wywróciłam oczyma i obracając się zatrzymałam go.
-Zaczekaj- powiedziałam doganiając go i zastając mu drogę.- To, że jesteś największym idiotą tego świata, nie oznacza, że ja postępuję słusznie i mądrze- wymruczałam.
-Chcesz, żebym został?
Oczywiście, że chcę, ale i tak nigdy się do tego nie przyznam.
-Zostanę, bo...- wypuścił powietrze ze świstem.- Bo i tak nie mam nic innego do roboty.
Och, Zayn. Zupełnie jak dawny Zayn.
Zapukałam grzecznie zanim zza drzwi dobiegł mnie głos Grega.
-Proszę!
-Dzień dobry- uśmiechnęłam się niemrawo wsuwając się do gabinetu niczym cień.
-Jezus, Effie- okulary zsunęły się z nosa komisarza.- Wyglądasz... Mizernie.
Och, doprawdy? Ujęłabym to inaczej "Wyglądasz jak otchłań. Bez duszy i krwi.".
-Przez cały czas zastanawiałam się czy powiedzieć o tym- oblizałam usta podchodząc bliżej biurka.
-To o czym mówimy tutaj, zostaje tutaj. Nie ma się czego bać, Ef. Tutaj ściany są martwe. Nie mają uszu.
Zaśmiałam się pod nosem. Usiadłam na fotelu. Opowiadałam niechętnie. Każdy kolejny wyraz, kolejne zdanie przychodziło mi coraz ciężej. Bałam się, że za moment znów poczuję chłód tego ostrza. Że zobaczę twarz tego, kto to zrobił. A miałam straszne przeczucia.
-Nie pamiętam co się działo- kończyłam.- Widziałam tylko złote oczy i rozmazaną twarz. Pozostawił po sobie pamiątkę...- wstałam z fotela.- Takie małe wyznanie miłosne- powiedziałam ironicznie.
Uniosłam lekko bluzkę ukazując częściowo zaschniętą ranę w kształcie serca. Już wtedy wiedziałam, że będzie blizna. Miałam świadomość, że to zostanie ze mną do końca życia.
-Chryste- wyszeptał Greg wstając z miejsca.
Podszedł bliżej i przyjrzał się ranie. Syknął, jakby mógł poczuć ten ból i pieczenie, które mi doskwierało. Zza drzwi dobiegły donośne głosy. Ktoś się kłócił na korytarzu. Greg uniósł wzrok na zegar i poprawił okulary.
-Posłuchaj, Effie. Chwilę po tym jak do mnie dzwoniłaś...
Ktoś nacisnął klamkę pomimo wyraźnych zakazów. Wparował do środka niczym burza, nie mając za grosz cierpliwości. Moje serce zrobiło naburmuszoną minę i obrażone zatrzymało się. Przez kilka chwil nie mogłam wydobyć z siebie nawet jęknięcia. A kiedy złote spojrzenie pocałowało moje... Cały świat zyskał barw. Potem nadeszło wspomnienie z wczoraj, gdy całował ładną brunetkę. I wszystko stało się czarno- białe.
-Co on tu do cholery robi?- warknęłam w stronę komisarza.
Gówno mnie obchodziło, że byłam niegrzeczna. Malik też był.
-Właśnie to chciałem ci powiedzieć- westchnął Greg.- Zayn zadzwonił do mnie zaraz po tobie. Martwił się o ciebie.
-Doprawdy?- uniosłam brew mierząc Zayna.- Wczoraj martwił się o kogoś innego...
-Gdybyś do diabła odebrała ten telefon, dowiedziałabyś się o co chodziło.
-A więc to moja wina?!- uniosłam ton.
-Cisza!- zaoponował Greg.- Swoje sercowe rozterki będziecie załatwiać za chwilę. Teraz spiszę tylko wypadek Effie i możecie wyjść.
-Miałaś wypadek?- Zayn spoważniał .
I choć dzielił nas fotel, byłabym, gotowa rzucić się przez niego i wtulić w Zayna. Poczuć jego silne ramiona wokół mojego pasa. Tak blisko ciepła, którego potrzebowałam. Chciałam, żeby powiedział "wszystko będzie dobrze".
-Nie powinno cię to obchodzić- mruknęłam chłodno nie spuszczając z niego wzroku.
-Effie powiedz mi jeszcze raz... Co pamiętasz z wyglądu sprawcy?- zapytał Greg skrobiąc coś w notatniku.
-Złote oczy- mówiłam patrząc na Zayna.- Zupełnie takie jak ma Malik. I tatuaże na rękach. Pamiętam też zapach cytrusów. Ale nic poza tym. Nie wiem czy był wysoki, czy niski. Czy miał kwadratową szczękę, czy może owalną twarz. Nie wiem- zamknęłam oczy powracając do okropnego wspomnienia.
W pokoju zapanowała cisza przerwana tykaniem zegara.
-W takim razie- komisarz chrząknął.- Może powinnaś jechać z tym do szpitala?
-Po co?- mruknęłam kładąc dłoń na swoim brzuchu.- Nie chcę, żeby ktoś jeszcze o tym wiedział.
-Cóż... to twoja decyzja. Jesteś pełnoletnia- powiedział komisarz.- Poinformuję cię, jeśli będą jakieś postępy.
-Oczywiście. Dziękuję- uśmiechnęłam się lekko i wyszłam z gabinetu.
Sądziłam, że wyjdzie za mną. Ale nic takiego się nie wydarzyło. Samotnie zeszłam po schodach, nie wykonując żadnych gwałtownych ruchów, aby przypadkiem rana na brzuchu nie popękała. Pchnęłam ciężkie drzwi i zadrżałam pod wpływem zimnego powietrza.
Chwila... Nie tylko dlatego.
Nie mogłam się ruszyć. Coś mnie trzymało za rękę. Obróciłam się stając twarzą w twarz z Zaynem. A sądziłam, że za mną nie pójdzie. Niespodzianka.
-Czego chcesz?- zapytałam wyrywając dłoń.
-Chciałbym ci to wyjaśnić. To co wczoraj widziałaś. Ja...
-W porządku- przerwałam mu.- Nie musisz niczego wyjaśniać.
Ten dziwny spokój i cisza, która przebijała przeze mnie, była wręcz onieśmielająca. Nie chciałam taka być. Chciałam na niego nakrzyczeć, obrazić, uderzyć... Ale gdzieś w głębi wolałam po prostu żyć w wielkiej niewiadomej.
-Ale chcę.
Otworzyłam szeroko oczy wpatrując się w twarz chłopaka, jak w coś abstrakcyjnego, nie istniejącego. Przecież to nie mógł być Zayn. Zayn był aroganckim dupkiem, którego serce można było szybko pocieszyć. Taki był Malik z przeszłości. Nie mogłam pojąć, że przez ten czas narodził się nowy Malik. Coś w nim pękło. I chyba zaczął mi pokazywać, jak głęboka to rysa.
-Chodź Effie. Mamy sobie wiele do wyjaśnienia- skinął na samochód zaparkowany po przeciwnej stronie ulicy.
Przez całą drogę nie śmiałam się odezwać. Wpatrywałam się w obrazy za oknem. Zayn także powrócił do starego nurtu. Jego twarz wyrażała zmęczenie i smutek. Bardzo chciałam go pocałować. Całą drogę, nawet stojąc pod domem i otwierając drzwi. Chciałam go przytulić i wykrzyczeć, dlaczego mi to zrobił. Dlaczego zrobił to dziewczynie, która się w nim zakochała.
Wchodząc do salonu, chciałam go przytulić. Już wyciągałam dłoń do jego ramienia, kiedy nagle poczułam okropny ból rany. Syknęłam i zgięłam się w pół.
-Cholera- pisnęłam.
Zayn odwrócił się w mgnieniu oka.
-Co się dzieje Effie?- zapytał zaniepokojony.
-Mój brzuch...- zdołałam tylko wychrypieć.
Twarz chłopaka zbledła. Jego oczy zakrył jakiś cień. Cień smutku i szarości. Widziałam jak sztywniał, kiedy próbowałam się wyprostować. Nie wiedziałam o czym myślał. Ale najwyraźniej o niczym przyjemnym.
-Jesteś w ciąży?
Przez kilka sekund wpatrywałam się w niego niczym głupia. A potem roześmiałam się, choć rana piekła niczym żywy ogień. Nie mogłam uwierzyć, że on... To było nierealne.
-Nie- parsknęłam śmiechem.- Na szczęście.
-Dokładnie- wypuścił ze świstem powietrze.- Na szczęście. Chyba urwałbym głowę temu, który by cię dotknął...- oparł dłonie na biodrach.- Przecież masz tylko osiemnaście lat.
Chociaż próbował zasłonić się moim wiekiem, w głębi jego oczu widziałam ogromną ulgę. Ciekawe czy bardzo by się pogniewał, gdybym jednak była w ciąży.
-A więc co ci jest?- zapytał podchodząc bliżej.
-Nieważne- machnęłam ręką.- To tylko mała rana... Może później ci powiem...
-Ale...
-Chciałeś mi coś wyjaśnić, czy nie?- zmrużyłam oczy na nowo zamieniając się w Effie Jędzę.
Zayn zacisnął usta i skrzyżował ręce na piersi. Krążył po pokoju, nie mogąc wydobyć z siebie żadnego słowa. W końcu jednak spuścił wzrok na podłogę i postanowił coś powiedzieć.
-To była zapłata.
-Że co?- zmarszczyłam brwi.
-Takiej zapłaty chciała ta dziewczyna. Od kilku lat podkochuje się we mnie. Ale niestety moje serce było zajęte. Teraz postanowiła na nowo zawalczyć- prychnął.- Za towar, który chciałem przekazać Gregowi, miałem ją pocałować.
-I myślisz, że ci uwierzę?- uśmiechnęłam się pod nosem.- To naprawdę najgorsze wytłumaczenie jakie w życiu słyszałam- pokręciłam głową z rozbawieniem.
-To prawda, Effie. A ty jak zwykle próbujesz od niej uciec.
Podeszłam bliżej niego marszcząc brwi.
-Co to ma znaczyć?- warknęłam.
-Wolisz żyć w kłamstwie niż poznać prawdę. Tak samo było z Megan. Choć dawała ci tyle wyraźnych znaków, nigdy nie mogłaś przyjąć do wiadomości, że starsza siostra nie była aniołem.
-Może miała swoje wzloty i upadki, ale to nie oznacza...
-Megan był okrutna, przyznaj to w końcu- syknął podchodząc jeszcze bliżej.- Zdradzała, bawiła się ludźmi, kłamała, upijała się do nieprzytomności, ale to i tak tylko część przygód jakie miała! W całą resztę, również mogłabyś nie uwierzyć, bo przecież Megan nigdy nie straciła skrzydeł!- krzyczał.- Zrozum w końcu Effie, że ona nie była taka, za jaką ją uważałaś. Cały czas grała.
-Tak jak ty- szepnęłam.- Dlatego tak cholernie do siebie pasowaliście. Bawicie się ludźmi, oboje. Może tak naprawdę nigdy się nie dowiem, jaki jesteś...
Wyminęłam go podążając w kierunku korytarza.
-Jestem właśnie taki, jakim mnie potrzebujesz.
Zatrzymałam się w pół kroku. Już wcześniej skierował do mnie podobne słowa. Wtedy, gdy tajemniczy ktoś odtworzył nagranie wideo na skraju lasu. Powiedział "Jestem właśnie takim, jakiego potrzebujesz". Ale wtedy go odrzuciłam... Tylko po to, by potem i tak wrócić.
Wszystko sprowadzało się do jednego. I tak wracałam do Zayna. Nie mogłam znieść myśli, że mogłabym go nie spotkać. Że już nigdy nie usłyszałabym jego głosu, cudownego dotyku. Więc po co to całe przedstawienie? Gdzieś w głębi wiedziałam, że to całe stawianie oporu jest bezsensowne. Gdzieś w głębi wierzyłam, że Zayn mówi prawdę.
Może lubiłam udawać Effie Będęcięodpychaćaletaknaprawdęniechcężebyśodchodził Blake?
-A więc dlaczego mnie zostawiałeś? Dlaczego tyle razy mówiłeś, że to się nie uda? Może znów masz w planach odejść?- naskoczyłam na niego.
-To co zobaczyłem w twoich oczach, wczoraj w klubie- powolnym krokiem zbliżył się do mnie.- Ten chłód i zawód... Dotarło do mnie, że to już nie jest zabawa Effie. Że zależy mi na tobie, bardziej niż... Bardziej niż kiedykolwiek.
Pomimo tych słodkich jak miód słów, zamykając oczy nadal widziałam go z tą brunetką. Pomimo tego, że jego słowa tak pięknie mnie pogłaskały, nie potrafiłam wymazać z głowy tego wspomnienia. Nie. Jeszcze nie.
-Szkoda, że dopiero teraz to pojąłeś- objęłam się ramionami, pocierając dłonią jedno z nich. Zupełnie jakby było mi zimno. Zupełnie jakbym zamarzała.
-Szkoda, że musiałem się o tym przekonać w taki sposób- powiedział cicho spuszczając głowę.- Naprawdę mi przykro Effie.
Uniósł dłoń z zamiarem muśnięcia mojego policzka. Lecz zauważywszy wyraz mojej twarzy, opuścił rękę wzdłuż ciała. Westchnął zrezygnowany i mijając mnie powiedział:
-Chyba już pójdę.
Chciałam żeby wyszedł. I nie chciałam, żeby mnie zostawiał. Wywróciłam oczyma i obracając się zatrzymałam go.
-Zaczekaj- powiedziałam doganiając go i zastając mu drogę.- To, że jesteś największym idiotą tego świata, nie oznacza, że ja postępuję słusznie i mądrze- wymruczałam.
-Chcesz, żebym został?
Oczywiście, że chcę, ale i tak nigdy się do tego nie przyznam.
-Zostanę, bo...- wypuścił powietrze ze świstem.- Bo i tak nie mam nic innego do roboty.
Och, Zayn. Zupełnie jak dawny Zayn.
Dziękuję za te 32 piękne komentarze
To dzięki wam rozdział wyszedł dłuższy, niż początkowo zamierzałam.
Mam nadzieję, że nie zejdziecie z liczby komentarzy,
bo niedługo będzie niespodzianka
♥
Och Boże.. Czyżby to Lucas wyrył serce na jej brzuchu? Nie podejrzewam nikogo innego. Będzie blizna, ale boję się o to, co Zayn może zrobić swojemu bratu. Nawet jeżeli to nie on skrzywdził Effie to za jego inne przewinienia powinien dostać w mordę!
OdpowiedzUsuńPodziwiam odwagę panny Blake, która zdecydowała się pójść z tym wszystkim do komisarza. Ja pewnie popadłabym w paranoję i zamknęłabym się w domu.
Pojawienie się Malika na komisariacie wcale mnie nie zaskoczyło, ale jego słowa owszem. Faktycznie, "stary" Zayn nie zdobyłby się na takie wyznania. Cieszę się, że oboje powoli się przełamują i dostrzegają to, co ich łączy. Oby tylko umieli to pielęgnować.
Co do Megan... To przykre jeśli pozornie jest się z kimś blisko a potem w najmniej oczekiwanym momencie okazuje się, że tak naprawdę nie wiedziałem o nim nic. Ef musi się czuć okropnie, odkrywając kolejne tajemnice siostry.
Życzę jej mnóstwo siły i cierpliwości!
I nie mogę się doczekać Twojej niespodzianki oczywiście! <3
Całuję skarbie <3
@Gattino_1D
[marked-ff]
[gotta-be-you-darling]
Twój blog jest moim ulubionym , prawie codziennie wchodzę na niego i sprawdzam czy nie dodałaś nowego rozdziału ;* Kocham twój blog!!!!! już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału i tej niespodzianki <3
OdpowiedzUsuńKOCHAM TEGO BLOGA!!!!!!!!!! KOCHAM CIEBIE!!!!!!!!!!!! KOCHAM ZAYN'A I EFFIE !!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńWspółczuje Ef.. Przeraża mnie to, co odkrywa.. Szczególnie o swojej siostrze.
OdpowiedzUsuńCiekawe kto zrobił jej to serce na brzuchu.. Psychopatyczne posunięcie..
I wgl nie podoba mi się to że Zayn pojawił się na komisariacie.. i nagle był taki milutki dla Effie..
Czekam na kolejny i na niespodziankę! ;)
Super rozdział <3. Ciekawa jestem kto wyrył Effie to serce... mam przeczucie że to Lucas :D czekam na następny rozdział i na niespodzianke :)
OdpowiedzUsuńJest zaledwie kilka opowiadań, które podczas czytania tak mnie chwytają, że nie chcą puścić przez jakiś czas po przeczytaniu rozdziału. Do twojego dochodzi jeszcze to, że podczas czytania przeżywam wszystko tak, jakbym w tym uczestniczyła. W pewnych momentach ściska mnie w brzuchu tak mocno, że nie wiem czy puści, a po chwili mówię na głos "awww!".
OdpowiedzUsuńJesteś niesamowicie utalentowana. Powinnaś zająć się pisaniem na poważnie..
Rozdział świetny jak zawsze, czekam na niespodziankę.
Dziękuję i pozdrawiam, @malokreatywna
kocham to opowiadanie <3 i nadal nie wiele rozumiem. :p
OdpowiedzUsuń@SpeedwayoweLove
o jezusie, oni razem są tak bardzo irytujący ;-;
OdpowiedzUsuńchcą siebie na wzajem, ale i tak się odpychają, matko
ciekawa jestem, kto zrobił to serce na ciele Ef.
jeśli to Zaynie, zabiję go, ok
trochę się pogubiłam, ale myślę, że wkrótce się odnajdę :)
rozdział jest cudowny.
nie mogę przestać się jarać tym, jak piszesz.
to jest sakdnsjadnsalkndskald.
czekam na następny.
całuję, @awmyhazz
O jejciu! o.o
OdpowiedzUsuńCo to za blizna? Kto to zrobił? O mateczko!
Jak ja uwielbiam takie tajemnicze i mroczne historie.. :>
Och, czekam jak dalej potoczą się losy bohaterów i aż rozwiążą się niektóre zagadki i tajemnice. :)
Piszesz obłędnie, masz wielki talent kochana! ♥
Pozdrawiam x
@blue_eyes_9
Oby tą "niespodzianką" nie okazał się epilog, bo podniesiesz mi ciśnienie! Masz pisać i kropka. Za bardzo lubię to opowiadanie..
OdpowiedzUsuńO bożeeeeee... Kocham twojego bloga . A to opowiadanie jest jednym z najcudowniejszych . Potrafie wejsc tu 3razy dziennie sprawdzajac czy nie ma nastepnego rozdzialu . nigdy mi sie nie znudzi. <3 czekam na next :-*
OdpowiedzUsuńJak ta niespodzianka to epilog to możesz ją sobie derować miśka ;* chyba, że w następnym rozdziale będą razem to taką to proszę szybko <333 zajebisty rozdział miśka na początku się trochę pogubiłam, ale później przypomniał am sobie o co chodzi. Jesteś wspaniała miśka nie końca tego NEVER :D jestem ciekawa kto i jak zabił megan<333 szybko nexta ;3
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńBirden! Uwielbiam Cię! :)
OdpowiedzUsuńJestem zachwycona rozdziałem. Effie jest na prawdę twardą dziewczyną. Dobrze, że poszła z tym do komisarza Hale. Ciekawe czy uda się znaleźć tego sprawcę. Też mam takie dziwne uczucie, że to był Lucas. Ale dlaczego miałby to robić? Ja już sama nie wiem o co w tym wszystkim chodzi, jednak jest to bardzo wciągające. Przeczytasz jeden rozdział i chcesz więcej, nie możesz się doczekać następnego rozdziału. I to najbardziej w Tobie lubię. Potrafisz tak wspaniale wszystko opisać i zainteresować czytelnika, że on wraca i nie ma co się dziwić, że masz tylu czytelników. Zapracowałaś na to i ode mnie masz celujący z plusem :)
Mam nadzieję, że Zayn rozprawi się z tym osobnikiem, przez którego Effie będzie miała bliznę i bardzo chciałabym, żeby tą niespodzianką, było wyjaśnienie pewnych rzeczy :) Uff, no to chyba tyle, nie pamiętam czy chciałam jeszcze coś dodać czy też nie, więc kończę :)
Aa nie guzik prawda, chciałam powiedzieć, że ten rozdział jest po prostu zajebisty i ja czekam z niecierpliwością na następny!
Paa! :)
Piękne jest to opowiadanie, wspaniale wszystko opisujesz. Z niecierpliwością czekam na następny.
OdpowiedzUsuńKocham, kocham, kocham!!!!!!! Jesteś niesamowita! <3 Czekam na następny rozdział. Jak będziesz miała troszkę czasu zajrzyj do mnie. Weny i buziaczki :*
OdpowiedzUsuńUwielbiam :p
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, uwielbiam to opowiadanie oraz twój styl pisania, jest taki, no taki wspaniały:** czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział <33 !
OdpowiedzUsuńcudo, wielbię to ff :D
OdpowiedzUsuńi nienawidzę niespodzianek ale
JAKA NIESPODZANKAAAAA?????
hehe
życzę weny xx
@brooksfvcker
Świetne!Takie unikatowe .
OdpowiedzUsuńUwielbiam te monologi wewnętrzne.
Życzę Ci Weny .
Pozdro
I am Crazzzy !
Takie słodkie są te wymiany zdań pomiędzy Zaynem i Effie <3 Ciekawi mnie ta sprawa z sercem. Miałam kilka pomysłów ale teraz mam kompletny mętlik w głowie :/ Mam nadzieje, że z rozwiązaniem sprawy nie będę musiała długo czekać :) życze weny i do następnego :3
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńHej :) Zostałaś nominowana do Liebster awards :)
OdpowiedzUsuńWięcej tutaj :) : http://truth-of-dare-luke.blogspot.com/
Cuuuuudo. Rozdział jak zawsze geenialny! *.*
OdpowiedzUsuńNasti
Jak zwykle cudowne :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następne
Pozdrawiam ;*
Omm. To jest świetne. Zayn... Zayn.. Zayn... <3
OdpowiedzUsuńDzisiaj przeczytałam całe opowiadanie. Świetne jest. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Mam nadzieję, że już niedługo się pojawi. ;) Kocham Cię i ten blog. Ja chcę już next. :D
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie! Rozdział wyszedł Ci jak zwykle świetny, pięknie to wszystko opisujesz :) Czekam z niecierpliwością na następny rozdział mam nadzieję, że niebawem się pojawi . /N.
OdpowiedzUsuń