sobota, 4 października 2014

Przed przeszłością nie uciekniesz

 


   Kilka głębokich oddechów, a wszystko działo się jak w zwolnionym tempie. Migoczące lampy oświetlały twarze rozdrażnionych, poddenerwowanych ludzi. Obróciłam się powoli przygotowując na najgorsze. Ale przede mną nie ujrzałam tego, o którym myślałam. To były tylko kolejne młode dziewczyny, podniecone tak bardzo, jakby po raz pierwszy zostały wpuszczone do klubu.

   Ponownie się obróciłam, a wtedy już wiedziałam, że się nie przesłyszałam. Wysoki blondyn oddalał się w kierunku klatki spoglądając przez ramię swoimi złotymi oczami, prosto na mnie. Cwaniacki uśmieszek rozkwitł na jego przystojnej twarzy. A potem bez najmniejszych skrupułów wszedł do klatki.

-Pardon!- zawołał.- Już jestem!

   Zayn oderwał wzrok od Jamesa i oniemiał na widok Nathana. Był zdezorientowany. Widziałam to na jego twarzy. Tłum zaczął ryczeć jeszcze głośniej, gdzieniegdzie rozległo się buczenie i gwizdy. Do klatki wkroczył prowadzący.

-Nie może pan od tak sobie przerywać pojedynku!- warknął poprawiając muchę smokingu.- To wbrew regułom!

-Tutaj nie ma reguł- odparł Nathan przechylając głowę na bok.- James- skinął do łysego.

   Osiłek posłusznie skinął głową i jakby nigdy nic powolnym, groźnym krokiem podszedł do prowadzącego. Jasno dawał mu do zrozumienia, że ma być tak jak Nathan chce. Pan w smokingu nerwowo poprawił włosy i wyszedł z klatki bez najmniejszego sprzeciwu. James również. Wydawało się, że James i Nathan się umówili. Ale po co?

   Przecisnęłam się pomiędzy ludźmi, znajdując tuż przy stalowych prętach klatki. Chwyciłam je i przysuwając twarz bliżej próbowałam dosłyszeć ich rozmowę.

-A więc jednak postanowiłeś się ośmieszyć- prychnął Zayn opuszczając swobodnie ręce.

   Nathan obrócił się do niego tyłem i wyciągnął, podnosząc wysoko ręce. Zrobił kilka rozmachów i spoglądając przelotnie na krzyczące tłumy młodych dziewczyn, ponownie spojrzał na Zayna.

-Postanowiłem ośmieszyć ciebie- uśmiechnął się złośliwie.- A twoja mała, nieposłuszna dziewuszka mi w tym pomoże- powiedział wskazując mnie zaciśniętą dłonią.

   Zayn zacisnął szczękę i spojrzał w bok, na mnie. Miał bardzo smutne oczy. Zupełnie jakby chciał mnie za coś przeprosić. Spoglądał mi w oczy zbyt długo. Może o sekundę, może o dwie. Krzyknęłam.  Nathan doskoczył do Zayna i wymierzył mu mocny cios w klatkę piersiową.

   Brunet zgiął się w pół, próbując odzyskać utracony oddech. Nathan uderzył ponownie, tym razem w żebro. A potem w twarz. I w nerkę. Pierwszy moment zadecydował o tym, jak potoczy się walka. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam Zayna w tym klubie, jak okładał leżącego Nathana, wygrywał. Ale teraz? Przegrywał. Przeze mnie. Bo ja tam byłam. Ja zabrałam te cenne sekundy uwagi z początku.

   Zayn miał rację, nie powinnam była się tutaj pchać. Miałam wyrzuty sumienia. Musiałam coś zrobić, nie mogłam stać bezczynnie. Ale nie potrafiłam myśleć, nie potrafiłam się skupić na niczym innym niż na oglądaniu upadającego Zayna, z którego boku ciekła krew.

-Nathan!- zawołałam.

   Ale na próżno. Mój głos nie mógł się przedrzeć przez falę okrzyków "Wykończ go!" innych ludzi. Obejrzałam się dookoła przerażona tym co się działo dookoła. Czułam się taka mała wśród tych ludzi. Taka jak kiedyś. "Mała", "niezdarna"/

   Nie. Nigdy więcej.

-Ducane!- przeciągałam jego nazwisko najdłużej i najgłośniej jak mogłam.

   Ale nadal nic.

   Przesunęłam się w bok. A potem jeszcze dalej. I jeszcze. Trzymając pręty przesuwałam się wzdłuż klatki. Aż w końcu stanęłam naprzeciw Nathana. Ten przyciskał przedramieniem szyję Zayna do stali. Chciał go udusić.

   Nie czekając ani chwili chwyciłam krawędzie bluzki i podciągnęłam ją, odsłaniając tylko brzuch. Zaschnięte znamię- serce. Blondyn kątem oka musiał to zauważyć, ponieważ jego wzrok ześlizgnął się na mnie. Skanował moją postać uważnie, a trafiając na ranę uśmiechnął się. Puścił Zayna i odsunął się od niego, pozwalając brunetowi upaść na kolana głośno kaszląc i plując krwią.

   Nathan podszedł powoli. Był blisko. Nasze twarze oddzielała tylko chłodna stal. Wpatrywałam się w jego oczy. Ogarnął mnie niepokój, a rana zaczęła piec.

-Effie- miękko wypowiedział moje imię.- Tak długo czekałem aby móc cię znowu ujrzeć. Jesteś o wiele piękniejsza niż wtedy. Taka kobieca- zaczął wymieniać wpatrując się w moje ciało.- silna, a zarazem potrzebująca czułości i opieki. Bardziej ludzka niż twoja siostra- zjechał spojrzeniem na znamię.- I o wiele bardziej kochana.

   Nie mogłam mu odpowiedzieć. Jak to "znowu"? Jakie "wtedy"?

-Znamy się?- uniosłam brwi.

   Uśmiechnął się szeroko.

-Czyli naprawdę mnie nie pamiętasz? Och to takie smutne- wyciągnął dłoń w moim kierunku przesuwając ją między prętami.- Miałem nadzieję, że to ci o mnie przypomni- musnął twardy strup.

   Strąciłam jego dłoń.

-Ale... Jak to...?

   I nagle wszystko stało się jasne. To spojrzenie, ten dotyk, ten zapach. Wszystko ponownie wpasowało się w bolesne wspomnienie. To on tak bardzo mnie ukochał, że musiał mnie naznaczyć. Sama sobie się dziwiłam, że jeszcze nie zaczęłam się trząść ze strachu. Stałam przecież twarzą w twarz z winowajcą.

-Ty- syknęłam.- Dlaczego mi to zrobiłeś?!

-Cśś- położył palec wskazujący na ustach.- Zbyt dużo krzyczysz. Jeszcze przyjdzie na to czas, słodziutka. Wszystko w swoim czasie.

-Powiedz mi chociaż, skąd cię znam. Po raz pierwszy w życiu poznaję kogoś o imieniu Nathan- zacisnęłam usta.- Naprawdę cię nie znam.

-Trochę podrosłem i wyprzystojniałem, fakt. Ale żeby od razu o mnie zapominać?

   Kątem oka zauważyłam jak Zayn się podnosi. Wyprostował się i z krwistą furią obrócił w kierunku Nathana, który niczego nie zauważył.

-Powiem ci jedno, dobrze? To, że posługuję się imieniem i nazwiskiem Nathan Ducane, nie oznacza, iż jest ono prawdziwe.

   Nie zdążyłam odpowiedzieć. Wstrzymałam oddech, gdy szyję Nathana oplotło ramię Zayna. Malik pociągnął blondyna i rzucił na ziemię. Kopnął go w brzuch. Usiadł na nim okrakiem i okładał pięściami. W przerażeniu obserwowałam tego "obcego" Zayna. Nieznanego.

   Szarpnęłam za kratę i otworzyłam ciężkie wejście do klatki. Wbiegłam do środka.

-Zayn!- krzyczałam próbując unieruchomić jego ręce.- Już dosyć! Wygrałeś!

   Malik zaczął się wyrywać, szarpać. Był jak opętany. Nim się zorientowałam, jego dłoń uderzyła mnie w twarz. Odruchowo złapałam się za policzek. Usłyszałam bolesny jęk Nathana i głośny oddech Zayna.

-Wygrałem- wyszeptał otumaniony.

   Podniósł się, wyprostował i zwycięsko uniósł obie ręce ku górze. Ludzie wokół klatki, chwilowo oniemieli, ponownie ryknęli głośno i wiwatowali. Zayn uśmiechnął się, cały ubrudzony siniakami i krwią. Rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu kogoś. Zmarszczył brwi i wtedy spojrzał na mnie. Uniósł brwi zdziwiony. To mnie szukał wokół tłumu. Nie miał pojęcia, że próbowałam go zatrzymać, że mnie uderzył.

   Podniosłam się i nie odrywając od niego wzroku, wycofałam się z klatki. Wymijając ludzi dostałam się do jasno oświetlonego korytarza, prowadzącego do szatni. Weszłam do jednej z nich. Usiadłam na drewnianej ławce pod szafkami. I po prostu się rozpłakałam.

   Nie wiem czy z bezsilności, strachu czy zwyczajnego bólu.

________________________

Nie chciałam, żebyście czekały jeszcze dłużej, dlatego rozdział
nie jest zbyt długi. Obiecuję, że na następny nie będziecie musiały
tyle czekać.

Przypominam również, że na 
NOWY ROZDZIAŁ 

   

14 komentarzy:

  1. wow, o mamo, zaynie ją uderzył. cholera, to złe
    zastanawiam się, kim może być ten "nathan". znajomy z dzieciństwa? pierwszy chłopak, którego nie pamięta? ech

    rozdział jest dość krótki - fakt. ale dużo się wnim dzieje. masa emocji, omg

    świetny jest i czekam na kolejny x @prfctstylez

    OdpowiedzUsuń
  2. omggggggnhsunuxhnjkx! to jest przecudowny rodział, aż chciało mi się płakać :( dzięki, że piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
  3. bnahsbahns no wkońcu jak cudownie. Nie no ja się coraz bardziej gupię co jest boski :D super że dodałaś nexta <3 kocham cię miśka :*

    OdpowiedzUsuń
  4. jej, nie mogę się doczekać co będzie dalej :/ Rozdział naprawdę świetny ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzisiaj rano zaczęłam czytać to opowiadanie i tak mnie wciągnęło, że nie mogłam przestać czytać. Uwielbiam tego typu opowiadania <3 nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału gdzie mam nadzieję wyjaśni się kim jest Nathan ^.^

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej, znalazłam tego blog wczoraj, dziś doszłam do tego co napisałaś i jestem pod wrażeniem. Uwielbiam twój styl i pomysły. Naprawdę masz w sobie geniusz literacki. Nie zdziwię się jeśli wydasz kiedyś książkę. Gratuluje. Czekam na kolejny...

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny ! Świetny ! Genialny !!! Czekam na nexta i weny ;**

    OdpowiedzUsuń
  8. Zajebisty , tyle emocji. Szkoda tylko że taki krótki :(.

    OdpowiedzUsuń
  9. Matko jakie zaje***te nie mogę doczekać się nn ;)
    Pozdrawiam i weny :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Wooooo czekaam na więcej ^^ Mam nadzieje że już w ten weekend ? :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Jestem naprawdę zaintrygowana - kim jest Nathan? Jaki miał wpływ na przeszłość Effie i co się stało z Zaynem? Cholercia, tyle pytań...

    Uważam, że nie masz co się przejmować tym, ile zajmuje Ci pisanie rozdziału. Chodzi o to, żeby podobał się Tobie, a jego długość była odpowiednia dla Ciebie. Moim zdaniem wstawianie rozdziału jedynie, dlatego że już długo na niego czekamy jest lekko bezsensowne - to Ty masz być zadowolona.

    Oczywiście, bardzo się cieszę, że go wstawiłaś, bo trochę się stęskniłam, ale nic na siłę :)
    Luv ya, Happily <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Jestem niesamowicie zaintrygowana! Czekam na więcej!

    Zapraszam do siebie: wellbeburninguplikeneonlights.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Boski, czekam na następny<3

    OdpowiedzUsuń